AUTOR ARCHIWUM WSPÓŁPRACA

Polowanie na filipińskich szamanów

04/09/2017
Siquijor to pierwsza wyspa, którą zwiedzieliśmy na Filipinach. Filipińczycy nazywają ją Wyspą Voodoo - do dzisiaj odprawia się na niej szamańskie rytuały. Niektórzy twierdzą, że na Siquijor nic ciekawego się nie dzieje. To nudziarze, którzy nie są głodni życia i nie potrafią z niego korzystać.

Wyspa Siquijor jest tytułowana również jako Isla del Fuego (Wyspa Ognia). Tę nazwę wymyślili Hiszpanie w 1565 roku. Czym się sugerowali w takim wyborze? Nie ogniem, a miliardami świetlików, które w nocy zamieniają wyspę w „zorzę polarną”Siquijor jest położone w regionie Visayas i ma powierzchnię blisko 340 km2. Mieszka tutaj prawie 90 tysięcy Filipińczyków.

O tym dlaczego ponownie polecieliśmy z Michałem (przyjaciel z którym podróżuję) na Filipiny i jaki był plan podróży, wyjaśniłem w tym tekście: Wielki powrót na Filipiny. Zanim Wam opiszę co porywającego udało nam się zrobić na Siquijor, musicie wiedzieć jak tutaj trafiliśmy i jaki był wstępny plan na zwiedzanie.

Z Manili (stolicy Filipin) polecieliśmy wewnętrznymi liniami Cebu Pacific do Dumaguete.

Welcome to Philippines. Pani stewardessa miała na imię Venus - jakbyś ktoś pytał.

Welcome to Philippines. Pani stewardessa miała na imię Venus – jakby ktoś pytał, a jak nie to też może mu się ta informacje kiedyś przydać.

Stąd płynęliśmy dwie godziny promem na wyspę Siquijor.

Rejs_na_Siquijor

Poszukiwany, poszukiwana. Gdzie jestem na tym zdjęciu?

Koncepcja była taka: wypożyczamy skutery i zwiedzamy na nich całą wyspę, zaliczamy wodospady (m.in. Cambugahay, Lungnason), piękne plaże (Salagdoong, Kagasua), skaczemy z wysokiego klifu, próbujemy subwingu, płyniemy na wyspę Apo, aby nurkować z żółwiami. Co wyszło z tego zacnego planu? Prawie wszystko… Pewnie zastanawiacie się dlaczego nie zainteresowaliśmy się szamańskimi rytuałami – tę przygodę zostawiliśmy sobie na późniejszym etap podróży… Jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie – w późniejszych tekstach wyjaśnię o co chodziło.

Co warto jeszcze przeżyć na Siquijor?
Old Enchanted Balete Tree – to zaczarowane drzewo ma podobno 400 lat. Może przy nim pomoczyć nogi, a przy okazji rybki obgryzą wam skórki. Takie mini SPA dla dolnych kończyn.
Cantabon – jeżeli lubicie się czołgać w jaskini pełnej nietoperzy to musicie tam jechać.
Kagusuan Beach – podobno bardzo przyjemna plaża, bez turystów
Niestety zabrakło nam trochę czasu, aby zaliczyć wszystkie atrakcje.

Na Siquijor dopłynęliśmy późnym wieczorem. W porcie czekały na nas wcześniej zamówione skutery. Wypożyczenie jednośladu to koszt 350 pesos (ok. 32 zł) na dzień. Co ciekawe benzynę sprzedaje się w szklanych butelkach po Coca Coli – cena za litr to 35 pesos, czyli ok. 3 zł.

Pierwsze tankowanie benzyny na Filipinach.

Pierwsze tankowanie benzyny na Filipinach.

Zobaczcie na mistrzów drugiego planu. Filipińczycy są jajcarzami.

Zobaczcie na mistrzów drugiego planu. Filipińczycy są jajcarzami.

Na Filipinach praktycznie nikt nie przestrzega przepisów drogowych. Na palcach jednej ręki można policzyć Filipińczyków, którzy jeżdżą w kaskach. Bezpieczeństwo dla nich nie jest ważne – w weekendy często jeżdżą pijani. Z portu do hostelu jechaliśmy 30 minut. Po dotarciu do JJ’s Backpackers (350 pesos za noc w dormitory / ok. 32 zł) jedne o czym marzyłem to odpocząć po 30-godzinnej tułaczce z Polski na Filipiny.

JJ's Backpackers - w sieci są różne opinie na temat tego hostelu. Podobno właściciel czasami świruje - w trakcie naszego pobytu akurat go nie było.

JJ’s Backpackers – w sieci są różne opinie na temat tego hostelu. Podobno właściciel czasami świruje – w trakcie naszego pobytu akurat go nie było.

Warunki typowo backbackerskie - koedukacyjne.

Warunki typowo backpackerskie – koedukacyjne.

Bajka. Widok od strony plaży na hostel JJ's Backbackers.

Bajka. Widok od strony plaży na hostel JJ’s Backbackers.

Domku w hostelu JJ's Backpackers. Klimatyczne.

Domki w hostelu JJ’s Backpackers. Klimatyczne.

Podróżnicy z krwi i kości. Backpackerzy głodni życia i żądni ekstremalno sportowych przygód.

Podróżnicy z krwi i kości. Backpackerzy głodni życia i żądni ekstremalnie sportowych przygód.

Siquijor wyspa Filipiny MikeWay

Mikeway na Filipinach na wyspie Siquijor, 2017. Podpis alternatywny: Janko Muzykant, Jęczydół 1990, Polska

To miejsce jest piękne, ale nie po to leciałem na drugi koniec świata, aby byczyć się na plaży.
Pojechaliśmy na skuterach do hotelu Coco Groove, aby kupić wycieczkę na wyspę Apo, przy której można nurkować z wielkimi żółwiami. Koszt takiego wypadu to 2000 pesos (ok. 180 zł). Cena zawiera: maskę, rurkę, płetwy, transport motorówką, obiad wraz z napojami, nurkowanie z żółwiami z przewodnikiem. O wrażeniach z Apo napiszę w oddzielnym tekście. Po załatwieniu tej sprawy, przyszedł czas na pierwszą filipińską konsumpcję. Nie ma co szaleć, organizm musi się stopniowo przyzwyczaić do nowej flory bakteryjnej.

Koszt takiego jedzenia u lokalsów? 35 pesos. Czyli ok 3 zł.

Koszt takiego jedzenia u lokalsów? 35 pesos. Czyli ok 3 zł.

Po wszamaniu jedzenia, pokręciliśmy się trochę po okolicy.

Autostopem przez świat...?

Autostopem przez świat…?

Nie byłbym sobą, gdybym nie zaznaczył koszykarskiego akceptu na Filipinach. Kocham Filipiny za to, że one kochają koszykówkę.

Dla Filipińczyków dzień bez gry koszykówkę jest dniem straconym.

Trafiliśmy na cichą i klimatyczną plażę Paliton. 

Plaża_Paliton_Siquijor

Co ciekawe przez cały dzień nie spotkaliśmy żadnego szamana, ani nikt nam nie proponował szamańskich rytuałów. Podobno czarną magię praktykuje się w górach. W miejscach trudno dostępnych dla przeciętnego turysty. Nie mieliśmy czasu, aby zagłębić się w temat.
Przy zachodzie słońca i zimnym San Miguelu knuliśmy jak rozpocząć następny dzień… Co udało nam się zrealizować z ambitnego planu? Opiszę w następnym tekście już za tydzień.

  • PRZECZYTAJ TAKŻE:

    Azjatycka wyprawa marzeń

    10000 km od domu, 50 godzin w podróży, amplituda temperatur 40 stopni, 10 kg niepotrzebnego bagażu - to najciekawsze liczby z mojej wyprawy życia na Filipiny. Nigdy nie byłem w Azji. Ba! Nawet mi się nigdy nie śniła. Udało się jednak spiąć portki i ruszyć...
    27/01/2016

    Weź udział w konkursie!
    Spróbuj swoich sił na wakeboardzie

    To pierwszy konkurs na moim blogu! Co można wygrać? Karnety oraz kilkunastominutowe przejazdy na wake'u! Niektóre pytania będą banalnie proste, przy innych trzeba będzie trochę główkować. Zabawa jest warta świeczki. W nagrodę czekają Was niezapomniane...
    14/08/2014

    Jak łysy z BMW
    zaślinił się na mój widok

    Śmigam skuterem po warszawskich ulicach już pięć lat. Przejechałem nim ponad 20 tysięcy kilometrów. Miewałem różne nieprzyjemne sytuacje, ale ostatnie zdarzenie przeszło moje wszelkie oczekiwania. Łysy cham z BMW splunął mi prosto w “twarz”. Dlaczego to...
    20/07/2016