AUTOR ARCHIWUM WSPÓŁPRACA

Paraliżujące skoki do wody

28/09/2017
Całodniową wycieczkę na skuterach po wyspie Siquijor na Filipinach można opisać krótko - to była ekstremalna walka z własnymi słabościami, która miała miłe akcenty wybornej przygody.

Filipiński zarazek

Poranna wyprawa na jednośladach opóźniła się niestety o kilka godzin – w nocy przeżywałem horror z bólem brzucha. Filipińska flora bakteryjna ewidentnie mi nie służy – w zeszłym roku trafiłem do szpitala pod kroplówkę. W tym z resztą też, ale tę opowieść zostawię na kolejne teksty.
Nie mogłem zasnąć w nocy, makabrycznie rwał mnie brzuch, pociłem się, ledwo oddychałem, często chodziłem do świątyni dumania. Po głowie chodziły mi następujące myśli: na cholerę tutaj przyleciałem, po co mi to było, mam dość, chcę wracać do Polski, nie chcę już tych Filipin, nie za taką cenę, dajcie mi wszyscy święty spokój. Tak, miałem mały kryzys… Kurka wodna! Człowiek leci na wakacje na drugi koniec świata – planuje, organizuje, szczepi się, łyka probiotyki, dopina wszystko na ostatni guzik, unika filipińskiego jedzenia, a tutaj jakaś paskudna bakteria musi się wtrącać w nie swoje sprawy. Nie czułem się na tyle źle, aby wzywać lekarza, ani na tyle dobrze, aby móc spokojnie zasnąć. Męczarnia z brzuchem trwała do piątej nad ranem. Pomogło wypicie dwóch litrów wody oraz…loperamid. Dopiero około godziny 13-stej następnego doszedłem do siebie. Zjadłem lekkie śniadanie (ryż, banan, woda) i ruszyłem z Michałem zrealizować plan podróży. Jaki? Pisałem o tym w tym tekście: Polowanie na Filipińskich szamanów.

Ledwo żyłem, ale uśmiech od ucha do ucha musi być...

Szczerze? Ledwo żyłem po żołądkowej przygodzie. Jednak uśmiech od ucha do ucha musiał być.

Wodospad Lugnason

Filipińczycy próbują zarobić na turystach praktycznie na każdym kroku. Nie inaczej było i tym razem. Po dojechaniu do wodospadu Lugnason czekało na nas kilku chłopaczków, którzy chętnie wcielali się w rolę turystycznych przewodników. Tubylcy bez problemu rozpoznali nasz ojczysty język i zaczęli dukać proste słowa: dzieeeeen dobrrrrrrrry, dobrze, dobrze.
Stwierdzamy z Michałem, że skorzystamy z usług jednego z nich dla własnego bezpieczeństwa.

Wodospad Lungason. Wygląda jak świątynia z filmów o Indiana Jones...

Wodospad Lungason. Wygląda jak świątynia z filmów o Indiana Jones…

Wyobraź sobie, że stoisz schowany w dżungli na wysokości siedmiu metrów nad wodospadem. W ręku trzymasz linę, która jest ledwo przywiązana do drzewa. Masz lęk wysokości, ale wiesz, że jeżeli skoczysz to będziesz z siebie dumny. Zastanawiasz się, w którym momencie puścić linę, aby bezpiecznie wylądować w turkusowej wodzie. Nogi masz z waty, serce nie bije, a wali jakby miało zaraz wylecieć z klatki piersiowej, ręce ci się trzęsą, czujesz jak krople potu spływają ci po twarzy, masz szczękościsk. Co robisz? Nie masz wyjścia, musisz skoczyć. Przecież nie będziesz miękką bułą, która wymięknie. Właśnie takie mieliśmy z Michałem dylematy przed swoimi pierwszymi skokami z wysokiego wodospadu Lugnason.

Skakać czy nie? Oto jest pytanie…

Zobaczcie wszystkie skoki z wodospadu Lungason:

 

Wodospad Cambugahay

A mówiłem, żeby zrobił ładną pozę do fotki. Wyszedł totalny fail…

To jeden z najpopularniejszych wodospadów na wyspie Siquijor. Miło spędzają tutaj czas turyści jak i Filipińczycy. Wodospad składa się z trzech poziomów. Praktycznie każdy znajdzie coś dla siebie. Wybraliśmy z Michałem trzeci, najwyższy poziom. Przy wodospadzie siedzi filipiński małolat, który pobiera opłaty za skoki do wody. Koszt to 50 pesos za możliwość nielimitowanych skoków. Wodospad Cambugahay nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Potraktowałem to miejsce jako turystyczną ciekawostkę, bez większych emocji.

Na Filipinach musisz mieć stajla - inaczej nie masz szacunku na mieście. Ciepła czapa na głowę, fejek w ustach, saszeta zarzucona na szyję, klapersy, tajemnicza siata, koszykarska koszulka to jest to.

Na Filipinach musisz mieć stajla – inaczej nie masz szacunku na mieście. Ciepła czapa na głowę, fejek w ustach, saszeta zarzucona na szyję, klapersy, tajemnicza siata, koszykarska koszulka to jest to.

Wodospad_Cambugahay2_Siquijor_Filipiny

Wodospad_Cambugahay3_Siquijor_Filipiny

W drodze na plażę Salagdoong. Widoki były nie z tej ziemi.

W drodze na plażę Salagdoong. Widoki były nie z tej ziemi.

 

Skok do wody z ponad 10 metrów na plaży Salagdoong…

Plaża_ Salagdoong2_Siquijor_Filipiny

Największą atrakcją na wyspie Siquijor jest klif, który ma ponad 10 metrów wysokości. Pędziliśmy na skuterach jak szaleni, aby zdążyć z niego skoczyć przed zachodem słońca. Dojechaliśmy na czas, jednak klif był niestety zamknięty. Jedyne co udało mi się zrobić to stanąć na krawędzi betonowej „deski” i popatrzeć w dół. W sekundę zrobiło mi się czarno przed oczami. Pewnie bym skoczył z klifu. Żałuję, że nie było takiej możliwości. A Michał? Był blady jak ściana.

 

Wystraszeni podróżnicy.

Wystraszeni podróżnicy.

Zwinęliśmy manatki i stwierdziliśmy, że wracamy do hostelu. Mieliśmy do przejechania przez dżunglę prawie 40 kilometrów. Było ciemno, zimno, niebezpiecznie.

DrogaPowrotna_Siquijor

Zatrzymaliśmy się na chwilę, aby posłuchać odgłosy dzikiej przyrody. Wrażenie było nie z tej ziemi. Niestety nie uwieczniłem tej chwili na smartfonie, została ona w głowie.

W kolejnym tekście z wyprawy na Filipinach opiszę subwing na Siquijor.

  • PRZECZYTAJ TAKŻE:

    Telewizyjny debiut na żywca

    Kto by się spodziewał, że zostanę zaproszony do telewizji. Ba! Nawet mi się to nie śniło! Tak się jednak zdarzyło, że komuś spodobała się moja relacja na blogu z wyprawy marzeń na Filipiny. W efekcie trafiłem na szklany ekran do programu podróżniczego w TVN.
    22/08/2016

    Polski internet naszpikowany
    natrętnymi reklamami

    Prawie 29% Polaków blokuje internetowe reklamy! Jesteśmy na pierwszym miejscu na świecie pod względem korzystania z wtyczki Adblock, która kasuje niechciane reklamy w Sieci. Nie widzę w tym nic dziwnego.
    26/06/2015

    Azjatycka wyprawa marzeń

    10000 km od domu, 50 godzin w podróży, amplituda temperatur 40 stopni, 10 kg niepotrzebnego bagażu - to najciekawsze liczby z mojej wyprawy życia na Filipiny. Nigdy nie byłem w Azji. Ba! Nawet mi się nigdy nie śniła. Udało się jednak spiąć portki i ruszyć...
    27/01/2016